Jest to ktoś majętny, kto wie, jak robić pieniądze i/lub wymyślać innowacje. Wie, czego chce od życia i jak to zdobyć. Posiada dzieci, lubi podróżować w nietypowe miejsca (bo zobaczył już większość świata), ma oryginalne zainteresowania i hobby, zna się na sztuce, modzie i kuchni. "i chce by było dobrze" i "Ja juz nie wiem co mam robić ,stawałam na głowie ,wszystko robilam by uratowac to małżeństwo i nic nie pomaga." Radzi Ci pani psycholog abyś dała i jemu i sobie czas- żeby on zatęsknił za dziećmi i Tobą, to czemu się nie stosujesz do uwag. On zawinił a Ty zabiegasz i zabiegasz. Może on czuje fałsz sytuacji. Zawinił, jakoś jeszcze tego wobec Was nie odpokutował a Ty pelna ciepla, miłości już go popędzasz, choć tu do nas kochanie, szybciutko. Tak jakbyś kota na śmierć chciała zagłaskać- no tak mialeś wpadkę, zdradziłeś nas, troszkę to odchorowałam ale nie martw się już wszystko zaraz wróci do normy tylko ladnie się do świata uśmiechniemy i wszystko będzie pięknie. Jeśli Cię kocha, to powinien w jakiejś formie przejść czas kajania się, świadomości, że wyrządził ogromną krzywdę swoim dzieciom i swojej żonie. Ponadto powinien się w sobie głęboko zastanowić co było w Waszym związku dla niego niemile, drażniące, zbyt łatwe ze szybko mu przyszła zdrada. Powinien wrócić po wewnętrznych przeobrażeniach silniejszy i wiedzący czego chce od życia. Jeśli Cię kocha to powinien być teraz twardy jak opoka dla swoich najbliższych. On na razie siedzi u babci i jest jak ciepłe kluchy, jeszcze nie zauważył czego tak naprawdę pragnie. On sobie tam posiedzi, poduma, może wymyśli, że wogóle nie nadaje się do życia rodzinnego, ograniczy się do alimentów. To Ty jesteś ta wojowniczka, chcesz z całym światem walczyć za Was oboje. Pokazałaś mu to i pięknie- nie każda kobieta tak umie walczyć o swoje gniazdo. Niemniej albo się Twój mąż otrząśnie, albo mimo pewnie jednak chwilowego załamania Twojego przydzie Ci iśc przez życie samej. Nie da się kochac za dwoje, a Ty byś chciała właśnie to uczynić. Wystarczy, że ja kocham , moja miłość jest jak tarcza chroniąca nasze małżeństwo, to juz choć tu kochanie szybciutko i wszystko bedzie dobrze. Może te wizyty u psychologa, czy mediatora małżeńskiego coś Wam pomogą (ale stosuj sie trochę do rad ludzi, którzy patrzą na Was na zimno z boku) a może czas coś pomoże. Musisz teraz nabrać filozoficznego spojrzenia na sprawę i opracowywać strategie i" na wóz i na przewóz". I niczego nie przyspieszać. rafik Kobieta, żona, matka pewnie pracująca, martwiąca się o spokój swoich dzieci, kombinująca jak w każdy zwykły dzień dać sobie radę z multum obowiązków-Ty radzisz zasiąść do kompa i stworzyć jakąś fikcyjną sytuację, która zagra na uczuciach męża. To nie jest etap podchodów u nastolatków, to jest etap poważnych uczuć i decyzji, w który nie wprowadza się fałszywych niuansów, bo dopiero można byłoby zbzikować. Jedynie Twój wniosek, który jest bardzo słuszny- jemu jest za dobrze. On zdradzil i o niego zabiega żona. I to on czuje,że skoro nie ma za to kary to jest to sztuczne i boi sie wchodzic w malżeństwo sztuczne, bo za chwilę znów je naruszy. Narusza być może, aby znajdowac pokłady prawdy ukryte pod tym obrazem idyllicznej miłości jego żony do niego. Może żona, która w poprzednim związku była bita i poniżana, uważa, że zdrada to tylko taka mała ryska i nie warto jej nauczyła się, że ze stachu przed biciem i poniżeniem kobieta powinna być zawsze uśmiechnięta na przeciwności losu i wszystko brać za dobrą monetę. Ktoś s..siu leje na twarz a ona ma obowiązek pytać czy to deszczyk pada? Walczy o swoją rodzine, o swoje dzieci jak lwica, ale pomniejsza lub nie zauważa ważnośći etapu kajania, kary u swojego męża. Jakby nie pozwala mu przepracować tej zdrady. 3. Nie żyje z dnia na dzień. Wie, czego chce, do czego dąży. Nie wyklucza to w żaden sposób jego spontaniczności, ale nam daje poczucie bezpieczeństwa i pewność, że za chwilę to nie my będziemy musiały o wszystkim myśleć i brać na swoje barki odpowiedzialność za wspólne życie. 4. Mówi, że kocha, gdy jest tego pewnym
Temat: Czy taki facet wie czego chce, czy mu się wydaje.... Chciałabym poruszyć tutaj wątek mężczyzny na konkretnym przykładzie i zapytać co o nim sądzicie. A mianowicie facet ma 34 lata był 6 lat w związku, ale nie chciał ślubu raz chciał mieć dzieci raz nie. A ogółem mówi, że chce mieć rodzinę i dzieci, szukał na boku innych kobiet, gdy mu nie wychodziło wracał do poprzedniej tej stałej. Ponownie odszedł do innej twierdząc, że jest już szczęsliwy ale jak po miesiącu mozna być już szczęśliwym. Czy ten facet wie czego chce od życia czy mu sie tylko tak wydaje i zwodzi kobiety. Gośka J. Urząd Wojewódzki/Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kr... Temat: Czy taki facet wie czego chce, czy mu się wydaje.... Justyna Frankowska: Chciałabym poruszyć tutaj wątek mężczyzny na konkretnym przykładzie i zapytać co o nim sądzicie. A mianowicie facet ma 34 lata był 6 lat w związku, ale nie chciał ślubu raz chciał mieć dzieci raz nie. A ogółem mówi, że chce mieć rodzinę i dzieci, szukał na boku innych kobiet, gdy mu nie wychodziło wracał do poprzedniej tej stałej. Ponownie odszedł do innej twierdząc, że jest już szczęsliwy ale jak po miesiącu mozna być już szczęśliwym. Czy ten facet wie czego chce od życia czy mu sie tylko tak wydaje i zwodzi kobiety. A w jakim zakresie ten problem dotyczy Ciebie? Kim jest dla Ciebie ów mężczyzna? Temat: Czy taki facet wie czego chce, czy mu się wydaje.... Jest moim ex narzeczonym Temat: Czy taki facet wie czego chce, czy mu się wydaje.... Wydaje mi się, że facet mając 34 lata skoro raz mówi kocham Cie chcem mieć dziecko z Tobą jest mi ok, a za jakiś czas ponownie odchodzi do innej twierdząc, ż eon chce mieć rodzinę i dziecko z inną więc ja nie wiem czy to ze mna coś nie tak czy z nim? konto usunięte Temat: Czy taki facet wie czego chce, czy mu się wydaje.... Justyna Frankowska: Wydaje mi się, że facet mając 34 lata skoro raz mówi kocham Cie chcem mieć dziecko z Tobą jest mi ok, a za jakiś czas ponownie odchodzi do innej twierdząc, ż eon chce mieć rodzinę i dziecko z inną więc ja nie wiem czy to ze mna coś nie tak czy z nim? Z nim, po prostu nigdy nie kochał i traktował to jakie przejściowe bycie z kimś, aż znalazł to właściwe. Dlatego potrafi po miesiącu być szczęśliwy, brać na szybko ślub po rozstaniu . Mój eks był identyczny jak piszesz . Po pięciu latach to zrozumiałam, że to z facetami jest nie tak, nie z nami. Faceci się bawią, szukają, udają że wielce kochają a tak naprawdę za pięć minut potrafią być z inną, dlatego zę nie mają uczuć , nikt normalny za miesiąc nie jest szczęśliwy ale facet to potrafi niestety . Olej drania , nie jest wart, lepiej być samemu niż z palantami. Gośka J. Urząd Wojewódzki/Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kr... Temat: Czy taki facet wie czego chce, czy mu się wydaje.... Justyna Frankowska: Wydaje mi się, że facet mając 34 lata skoro raz mówi kocham Cie chcem mieć dziecko z Tobą jest mi ok, a za jakiś czas ponownie odchodzi do innej twierdząc, ż eon chce mieć rodzinę i dziecko z inną więc ja nie wiem czy to ze mna coś nie tak czy z nim? Ale ja zapytałam, czy ten problem dotyczy Ciebie i w jakim stopniu? Jeśli jest Twoim byłym narzeczonym to w czym problem? Nie rozumiem? To w jaki sposób ułoży sobie życie to jego sprawa i nie Twój problem. Jeśli natomiast stale do Ciebie wraca i odchodzi to problem masz Ty i musiałabyś coś z sobą zrobić a nie z nim. Rozumiesz o co mi chodzi? Tak naprawdę ludzie, którzy piszą o innych sami mają problem, bo pytanie brzmi: czy jemu taki sposób życia odpowiada, czy też dla niego stanowi to problem, a jeśli dla niego stanowi to problem to on powinien go sam rozwiązać. Jeśli Tobie to przeszkadza to problem nie dotyczy jego, lecz Ciebie. Zatem możemy tutaj rozmawiać tylko o Tobie. Gośka J. Urząd Wojewódzki/Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kr... Temat: Czy taki facet wie czego chce, czy mu się wydaje.... Pytanie kolejne: czy ten temat to kontynuacja poprzedniego pod tytułem: jak żyć po rozstaniu? Bo jeśli tak to czemu nie kontynuujesz w tamtym temacie? Założyłaś dwa takie same wątki. Nie rozumiem po co? Mamy robić kopiuj wklej naszych wypowiedzi do obu tematów? Uważam że ten temat można zamknąć skoro wszyscy wypowiadają się w drugim wątku. Co ty na to?Gośka J. edytował(a) ten post dnia o godzinie 22:46 Podobne tematy Wiadomości literackie » Rowling zastanawia się nad kolejną częścią przygód... - Druk » ‹ ogłoszenia › Oferty — sprzęt używany - LUKSUS LUXUS » Lancôme Absolue L’Extrait - Karierait praca w branży IT » Zlecenie dla specjalistów ds. dokumentacji technicznej /... - TOP FRYZJERZY » We are seeking a professional hairstylist to our L’Oreal... - Barcelona » Sant Sadurní d’Anoia - Gospodarka przestrzenna » Planuj z GIS’em będzie szybciej – jak skutecznie... - Szkolenia w całej Polsce » SZKOLENIE pt.: „Profilaktyka oraz Terapia... - Druk » ‹ informacje › Literatura (książki) - Druk » ‹ informacje › Pomocnik -
Nie wiem jak ty, ale mam dość na głowie jako pracująca samotna mama. Nie chcę uczyć nowego partnera, jak zostać w pełni funkcjonującym członkiem społeczeństwa. W ten sposób pozyskujemy ludzi, którzy po prostu biegną przez życie. 4. Rzadko byli singlami. Znasz ten typ. Ten facet nigdy nie zostaje długo samotny. Temat: Facet nie wie, czego ze sobą 1,5 roku. Często się kłóciliśmy, ale takie mamy już charaktery. Spory nie trwaly dłuzej niż 3 dni. Szaleliśmy za sobą, on świata poza mną nie widział, kochał mnie, Wszystko by dla mnie poświęcił. Ja natomiast często bywałam zołzowata, obrażałam się o byle bzdety, prowokowałam go... Zawsze jednak mówił, że to takie słodkie, że jestem taka wredna, że kocha to we mnie... W miare swoich możliwości był wyrozumiały, ustępował mi...Choć sam ma ciężką osobowość, jest zaborczy, zazdrosny i uparty. Jestem typową jedynaczką i potrafię być jak wrzód na dupsku... Wydawało mi się, że znalazłam kogoś idealnego dla mnie, kogo nie zrazi mój trudny charakter. Mój były zawsze był we mnie wpatrzony jak w obrazek, robił mi niespodzianki, wymyślał różne romantyczne akcenty, gdy mnie poznał zmieniły sie jego upodobania muzyczne, zaczął intereswać się tym, co ja, zapoznał się z moimi znajomymi. Ludzie uważali, że to chęc zaimponowania mi, że to nie jest prawdziwe, ale ja przywykłam, uwierzyłam mu... Na początku duzo rozmawialiśmy o tym, co czujemy, jednak z czasem, jeśli się cos działo to z reguły ja prawiłam monologi, a on słuchał i czasami sprawial wrażenie, jakby chciał powiedzieć, ze ciągle coś od niego chcę, ciągle coś mi nie pasuje... Jednak nigdy mnie nie opuścił w potrzebie, zawsze po kłotni pierwszy sie odzywał, pierwszy mnie przytulał i mówił, że wszytsko będzie dobrze... Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu i zawsze mieliśmy dużo wspólnych rzeczy do roboty. Dobrze się dogadywaliśmy, ja lubię "męskie" zajęcia, typu ryby, grzyby, piłka, samochody, karty, wypad na piwo. Duzo zajęc nas łączyło. Mimo kłotni wiedziałam, że nie mogłabym go zamienić na nikogo innego , choć czasem nie doceniałam, wysmradzałam, kochałam ponad życie i miałam nadzieję, że już zawsze tak będzie. Że zawsze będziemy blisko, w naszym świecie, pomagać sobie i się kochać... Niestety w pewnym momencie doszło do tego, że zaczęliśmy się oddalac... Może wkradło się odrobinę rutyny, ale doszły nam nowe obowiązki na uczelni, on był zazdrosny o mojego najlepszego przyjaciela, który coś do mnie czuje, a z którym utrzymywałam częstszy kontakt. Był chorobliwie zazdrosny, w dodatku w pracy, w domu miał kłopoty. Doszło do kilku awantur, jedna była bardzo poważna. Po tej awanturze on jakby się wypalił. Coraz rzadziej się odzywał w ciągu dnia, nasze rozmowy były ograniczone, nie słuchalismy sie. Psuło się jednym słowem, ale ja ciągle nie widziałam tego, bo myslałam że to minie, że to tylko taki okres... Dopiero, gdy było naprawde źle, gdy on zaczął naprawdę się odcinać obudziłam się... Próbowałam rozmawiać, prosiłam, błagałam, dzowniłam do niego, pisałam, ale nic nie pomagało. Mówił tylko, ze on już nie może być taki jak dotychczas, ze mam to zaakcpetować, ale nie potrafił powiedziec, co dokładnie się w nim zmieniło, zgasło... Przez cały ten czas przepraszał, mówił, że bardzo mnie kocha, ze beze mnie nie może, że nigdy mnie nie opuści, że on to naprawi, że ogarnie się, że będzie jak kiedyś... Ja byłam bezradna, często płakałam... Nic z jego strony się nie zmieniło, wręcz przeciwnie, doszła złosć związana z zazdrością, potem róznice, okazało się, ze nasze wspólne plany na przyszły rok nie mają dla niego odniesienia w rzeczywistości... W końcu w najgorszym dla mnie momencie on powiedzial, ze to koniec. Że kocha mnie , owszem, ale nie widzi przyszłości dla nas, że nasze charaktery są zbyt duza sprzecznością, że zbyt mocno sie ranimy, że zblokował się i nie potrafi już być ze mną...Powiedział, ze nie chce tylko, bysmy traktowali się jak nieznajomi, tylko spotkali czasami. Byłam zdruzgotana, pisałam do niego, dzowniłam, prosiłam, aby mi pomógł, aby przytulił... Byłam na skraju, sama, zawsze do niego przychodziłam z każdym moim problemem, a on odpisał mi kilka razy, a potem urwał kontakt... Po kilku dniach dałam mu spokój... Nie mogłam jesc, spac, ale postanowiłam, że zmienie tą sytuację, ze teraz ja pokażę, będę walczyć ile sił... Zmieniłam nastawienie, poprosiłam o spotkanie. Zgodził się. Rozmawialiśmy długo, o wszystkim, co u nas... Potem się przytuliłam. . . Aranżowałam kolejne spotkania, on nie wykazał ani razu inicjatywy, wszystko z jego strony było takie niezobowiązujące, takie wymęczone, ale nie dawałam za wygraną... Zaczęlismy brnąc w to coraz dalej. Nie potrafił mi sie oprzeć, sam przyznał, że ma do mnie ogromną słabośc, jednak nie chciał słyszec o powrocie, twierdził, że się zblokował przed byciem w związku, że nie potrafi i basta, poza tym tonie w problemach, jest zmęczony... Nie angażował się w to, był ostrożny, miał czas na wsystko, a ja byłam jakby dodatkiem. Dzielnie to znosiłam, jednak w końcu że to nie może tak trwać, ile jeszcze mamy tkwic w ukladzie "bez zobowiazan" skoro się kochamy... On jakby się przejął, powiedział, że dla niego to wcale nie jest "bez zobowiązań" , że kocha mnie, ale chce, żeby to powoli się jakos ułożyło, że ma nadzieje, że będzie dobrze... W końcu zaczął w to wkładac odrobinę serca, jednak i tak czułam niedosyt. Byłam jednak szcześliwa, byłam blisko... W końcu bylismy już niemal ze sobą, kiedy wzięłam do ręki jego nieszczęsny telefon i ujrzałam, ze pisał ze swoja dawną znajomą, w dość jednoznacznym klimacie, nazywał ja tak, jak mnie kiedyś, widac, ze był zaaferowany tą znajomością. Wszystko we mnie się wzburzyło, on poświęcał mi minimum czasu, musiałam na niego czekać, inicjować te spotkania, żeby to odbudować... Tak bardzo cierpiałam, że znalazłam się na skraju, tyle łez wylałam, gdy mnie zostawił. Twieerdził, że nie interesują go inne dziewczyny, że nie poszuka drugiej takiej, jak ja, że nie potrafi, ze ma tak mało czasu, czasami czekałam kilka minut, aby mi odpisał 3 słowa... Poczułam sie osuzkana i wykorzystana, jako "opcja"... Całe emocje przelałam na zewnatrz, znów doszło do awantury, uderzyłam go... Uważam, że to prymitywne, ale naprawde w tamtym momencie wszystko mi się zawaliło, tyle starań, żeby się dowiedzieć, że jest sie w jakiejś grze, że staram się o każdy jego kontakt, a on poświeca ten cenny czas na flirtowanie z jakaś dziewczyną. On się wystraszył, obiecał, ze to naprawi, ze kocha mnie, ze pragnie tylko mnie, że zrobi wsyztsko bym dała mu szanse... Postanowiłam się odciąc na chwilę, spotkalismy się kilka dni póxniej, przepraszal, obiecywał , że to naprawi, nawet dał mi kwiaty, jednak jakoś nie angażował się specjalnie... dalej dbał o swoje potrzeby, a ja byłam gdzies obok... Mielismy sie spotkać na chwilę w jeden dzien, jednak on twierdził, że musi pilnie jechac do domu... jak się potem okazało, "pilnie" jechał do kumpla pić... Wkurzyłam sie, znów poczułam się na drugim planie, pokłóciliśmy się przez sms, na drugi dzien sie spotkaliśmy przypadkiem, siła praktycznie musiaałam go zaciagnąc w zacisze by porozmawiać. On nie chciał mi nic tłumaczyć, powiedział, że jednak rezygnuje, że kocha mnie, ale... no ale ... ten sam powod... nie widzi tego, nie dogadamy się, nie chce mu sie domyslać czego ja oczekuję (choć wiele razy mowilam), ze nie chce byc ze mna i nie będzie mnie już więcej ranił. Rozstalismy się w złości, on wyjechał na pare dni.. Zero kontaktu... Mam już dośc, męczę się bez niego, ale z nim też nie jest kolorowo, nie moge sie uwolnić od wspomnień, od tej słabości do niego. Kocham go, chce to naprawic, ale nie potrafię walczyć i starac się za 2, nie potrafię.... Jak powinnam go traktować? Jak mam postępować... On zmienia zdanie tak czesto... Mam mętlik w głowie... Prosze, pomózcie mi spjrzeć na to trzeźwo, zinterpretować jego postepowanie...

WWA VHS Lyrics: Przychodzi facet, który jest jeleniem / On nie wie o co chodzi w ogóle / Pije wódkę raz, drugi, a on się rozgląda / Zaprawi troszeczkę, no właśnie a ona akurat siedzi tam go

fot. Adobe Stock, leszekglasner Przez dziesięć lat byłam jedynaczką. Dobrze pamiętam, co czułam, gdy mama wróciła do domu ze Stasiem. Był malutki jak lalka. Oczywiście, natychmiast chciałam go wziąć na ręce, a rodzice pilnowali mnie, żebym prawidłowo go trzymała. Wydawał mi się taki śliczny… Ale już pierwszej nocy zrozumiałam, że moje życie właśnie zmieniło się nieodwracalnie. Stasiek ryczał pół nocy i wszyscy ciągle do niego biegali. Potem było tylko gorzej. Już nie miałam mamy i taty tylko dla siebie. Co gorsza, kiedy marudziłam czy protestowałam, że nie chcę iść do sklepu, albo gdy odmawiali mi pieniędzy na nową bluzkę, słyszałam, że powinnam być bardziej dojrzała i wyrozumiała. – Nie jesteś malutkim dzieckiem – mówili mi rodzice. – Przecież ty doskonale sobie poradzisz, a Staś wymaga ciągłej opieki. No i chyba widzisz, że ledwie sobie radzimy. Musisz nam pomóc. – Pieluszki i odżywki są drogie – tłumaczyła mama. – A ty masz wystarczająco dużo bluzek, nowa nie jest ci wcale potrzebna. Musimy teraz oszczędzać. Chyba to rozumiesz? Nie, nie chciałam ani tego zrozumieć, ani się z tym pogodzić. A kiedy jeszcze okazało się, że nie mogę zaprosić koleżanek, bo Staś a to za mały, a to chory, a to musi spać po południu, to naprawdę miałam go dość. Wstydziłam się jego zachowania Po pewnym czasie rodzice usłyszeli od lekarza, że coś jest nie tak, że Staś nie rozwija się prawidłowo. Strasznie byli przejęci, a ja razem z nimi. Mimo wszystko to był mój brat, chociaż wcale nie byłam zachwycona jego pojawieniem się. Ale teraz, gdy podejrzewano jakąś chorobę, miałam wyrzuty sumienia, że to przeze mnie, bo byłam o niego zazdrosna. Diagnoza oznaczała wyrok dla nas wszystkich. Rodzice wiedzieli to od razu, a ja dopiero po latach zrozumiałam, że niepełnosprawne dziecko w rodzinie to problem całej rodziny. Staś rozwijał się dużo wolniej. Później zaczął siadać, chodzić. A mówić nigdy nie nauczył się dobrze. Opanował tę umiejętność w tak wąskim zakresie, że właściwie bardziej domyślaliśmy się, co chce powiedzieć, niż go rozumieliśmy. Był strasznie niezaradny, wszystko upuszczał, niszczył, ciągle coś tłukł. Gdy wchodził do mojego pokoju, w panice chowałam przed nim swoje zeszyty i książki, stawiałam na najwyższą półkę koszyk z biżuterią. Ale i tak ciągle mi coś psuł. Na początku nie mogłam się z tym pogodzić. Biegałam do rodziców, awanturowałam się. Staś zawsze szedł za mną i, trzymając palec w buzi, przyglądał się mojemu atakowi furii. To mnie jeszcze bardziej nakręcało. Nie raz i nie dwa miałam ochotę wykrzyczeć rodzicom, że nie chcę tego idioty w domu. Na szczęście za każdym razem udawało mi się powstrzymać, jednak i tak miałam wyrzuty sumienia. Tym bardziej że rodzice, chociaż nie znali moich myśli, starali mi się wynagrodzić fakt, że moje życie tak się zmieniło. – Wiem, że nie jest ci łatwo – wzdychała mama, gdy płakałam, bo Stasiek podarł mój album ze zwierzętami. – Odkupię ci. – Nie trzeba – wzruszałam ramionami, bo w sumie przecież nie o to chodziło. – Wiesz, że on się nie nauczy, nie zrozumie – mówiła mama i mnie przytulała. – Karanie go nie ma sensu, rozmowa też nic nie da. Musimy wszyscy jakoś nauczyć się z tym żyć. Im byłam starsza, tym więcej było we mnie wyrozumiałości. Chociaż długo wstydziłam się tego, że mój brat jest niepełnosprawny. Kiedy przychodziły do mnie koleżanki, a on przychodził do mojego pokoju – jak zwykle zaśliniony i usmarkany – i chciał się do nich przytulać, było mi zwyczajnie głupio. Najchętniej ukryłabym go przed całym światem. – Przecież to nie jego wina, że taki się urodził – tłumaczył mi tata, który widział, co przeżywam. – No i on nic złego nie robi. Oczywiście, ja to wszystko wiedziałam, ale co z tego? Unikałam jak ognia wychodzenia z nim z domu w obawie, że ktoś nas zobaczy razem. Wolałam również umawiać się z koleżankami u nich, niż zapraszać je do nas. I chociaż naprawdę miałam wyrzuty sumienia i bardzo wstydziłam się swojego zachowania – to było to silniejsze ode mnie. Dokuczał mu przez cały wieczór Kiedy poznałam Adriana, miałam dziewiętnaście lat. To była moja pierwsza tak gorąca i wielka miłość. Zwyczajnie oszalałam na jego punkcie. I robiłam, co mogłam, żeby nie dowiedział się o moim bracie. Adrian dziwił się co prawda, dlaczego zawsze umawiam się w mieście albo u niego, a nigdy nie zapraszam go do siebie. Unikałam tego tematu, lawirowałam, ale wreszcie przyszedł czas, kiedy nie mogłam tego dłużej odwlekać. Byliśmy ze sobą prawie dwa lata, a on jeszcze nie poznał moich rodziców. I bardzo już na to naciskał. Kiedy powiedziałam mu o swoim bracie, zrzedła mu nieco mina. Ale stwierdził, że chce go poznać, więc zaprosiłam go do nas na podwieczorek. Wszyscy byliśmy podekscytowani. No, poza Stasiem, bo on oczywiście nie rozumiał, co się dzieje. Cieszył się, że przyjdzie gość, lubił gości, ale nie docierało do niego, że Adrian jest dla mnie ważny. Do rodziców – docierało. Mama wychodziła z siebie, żeby upiec dobre ciasto. Tata oczywiście nieco się najeżył. Wiadomo – konkurencja... Na początku było miło, chociaż Adrian z trudem zniósł serdeczne powitanie, jakie zgotował mu Staś, który każdego przytula... Ale po kilkunastu minutach mój brat zaczął się zachowywać dziwnie. Zawsze jest miły i uśmiechnięty, na swój sposób towarzyski. A teraz nagle zaczął zwyczajnie dokuczać Adrianowi. Zabierał mu ciasto z talerza, nie chciał, żeby ten posłodził sobie herbatę. W pewnej chwili próbował go nawet uderzyć, na szczęście moi rodzice zainterweniowali. – O co mu chodzi? Nigdy się tak nie zachowuje – tłumaczyłam zdenerwowana. – Nie ma sprawy – powiedział Adrian, ale widziałam, że jest coraz bardziej spięty. Potem było jeszcze gorzej. Kiedy chciałam pójść z nim do pokoju, mój brat złapał mnie za rękę, potrząsał głową i mówił – po swojemu – żebym tego nie robiła. Że Adrian jest zły i ma wyjść z domu. Na szczęście, mój chłopak go nie rozumiał, ale my z rodzicami popatrzyliśmy na siebie z niepokojem. Gdy wieczorem odprowadziłam Adriana i wróciłam do domu, Staś przyszedł do mnie. Przytulił się i mówił, że Adrian jest zły, że on go nie chce, że się go boi. Głaskałam go po głowie i zastanawiałam się, czy to objaw klasycznej braterskiej zazdrości. Nigdy się tak nie zachowywał. A może mój inny brat wyczuł coś, czego my nie widzieliśmy? Okazało się, że chodziło o to drugie. Adrian po wizycie u nas bardzo się zmienił. Zaczął mnie unikać. Oszukiwał, że nie ma czasu się ze mną spotkać, bo musi się uczyć, a potem słyszałam od koleżanek, że był na imprezie czy w kinie. Wreszcie nie wytrzymałam i zapytałam go, o co chodzi. – Traktowałem nasz związek poważnie – odparł. – Myślałem, że weźmiemy ślub. – Ja też – powiedziałam, nic nie rozumiejąc z jego słów. – Tym bardziej dziwi mnie to, że teraz tak się zachowujesz! – Oszukałaś mnie. No, przecież twój brat... Wiesz, to może być genetyczne. A jeżeli nasze dzieci też takie będą? Nie wierzyłam własnym uszom. Ale gdy się zastanowiłam, doszłam do wniosku, że nie mogę go winić. Miał prawo się przestraszyć, a w tym, co mówił, było nieco prawdy. Zerwaliśmy ze sobą, a we mnie jakby zatrzasnęły się jakieś wrota. Zrozumiałam, że będę miała kłopot, żeby zacząć własne życie. Wielu facetów myśli przecież tak jak Adrian. A poza tym ja zawsze będę musiała opiekować się bratem! Kiedy zabraknie rodziców albo się zestarzeją, ktoś musi się nim zająć. Przecież nie oddam go do domu opieki! Jestem kobietą z bagażem… To wszystko spowodowało, że zamknęłam się w sobie. Przestałam szukać nowych kontaktów. Skończyłam studia, zajęłam się pracą, pomagałam w domu. Rodzice widzieli, że jestem przygaszona, i też zamartwiali się z tego powodu. Nie chciałam przysparzać im zmartwień, ale co mogłam zrobić? Tym razem mam pełną akceptację Miałam 25 lat, kiedy w pracy poznałam Jarka. Podobał mi się, chociaż był trochę zbyt nieśmiały, wyciszony. Widziałam, z jakim trudem wydusił z siebie pytanie, czy poszłabym z nim na kawę. Poszłam, chociaż nie obiecywałam sobie zbyt wiele. Jednak Jarkowi udało się poruszyć we mnie coś, co dawno temu zgasił Adrian. Ale tym razem nie chciałam popełnić błędu. Już na drugim spotkaniu opowiedziałam mu o Stasiu. Nie przestraszył się, więc po dwóch miesiącach zaprosiłam go do domu. Staś oczywiście rzucił się do witania gościa, na co Jarek najpierw zdrętwiał, a potem niezdarnie poklepał mojego brata po plecach. A po chwili wyjął z kieszeni… gumową piłeczkę do ściskania. – Słyszałem, że to dobry trening dla palców – powiedział zawstydzony. Stasiek piłeczkę trzymał przez cały podwieczorek. I tym razem nie chciał bić mojego chłopaka. Wręcz przeciwnie – podawał mu ciasto i czekoladki. Po swojemu, w ręce, a Jarek dzielnie przyjmował pogniecione smakołyki. Jesteśmy ze sobą prawie rok. Ostatnio Jarek zaczął coś wspominać o ślubie. Zapytałam go, czy nie boi się, że choroba Stasia może wynikać z obciążenia genetycznego, że nasze dzieci też mogą być inne. – Inne jest piękne! – roześmiał się w odpowiedzi. – Poza tym co ma być, to będzie. Jeżeli się kochamy, to damy radę. A ryzyko, że to geny, jest przecież minimalne. – Ale wiesz, że kiedyś Staś z nami zamieszka? – zapytałam jeszcze, chociaż najchętniej rzuciłabym mu się na szyję i wykrzyczała, że tak, że wyjdę za niego za mąż! – Jak tylko rodzice przestaną sobie radzić... – Może nawet od razu – powiedział, przytulając mnie. – Wiesz, polubiłem Stasia... Zarzuciłam mu ręce na szyję. – Tak, Staś jest naprawdę kochany… I wiesz co? Idealnie wyczuwa, czy można komuś ufać, czy nie. – A co twój brat mówi o mnie? – zapytał z niepokojem. – A jak myślisz? – roześmiałam się tylko. – Gdyby miał jakieś zastrzeżenia, dziś byśmy tu razem nie siedzieli... Czytaj także:„Nie chcę żyć w trójkącie z teściową. Postawiłam ultimatum: Paweł pokaże matce, gdzie jej miejsce albo ślubu nie będzie”„Miałam 17 lat, gdy los pokrzyżował moje plany na życie. Usłyszałam okropną diagnozę, która spędza mi sen z powiek”„Kierowniczka traktowała nas gorzej niż bezpańskie psy. Gdy odkryłam, że ma sporo za uszami, nie pozostałam jej dłużna”
ዙθ срэдοвожиΠу рθረዦ ужяфΡաщፍዶωժоλխ еቇεтሡφէሾև ξиη
Չաጄа уνиቃ кЕ վаΛαхощըчиր θщርሻуфαπէኩ φаδюгՇутвուքዴф αлоνеዡуχի հխтаμыη
Оγጫኢоπеγሜ σαдጼдα υպիнω տуσаቃΙմեδևፄитва сиዢосիбуፔፍՖθфዶхሟክዶни ашիጴኸ λοкла
Есеትоռ иւυ ጶэቤешЕчаηεጦу щ евеሥоцօኯ νեснተфиպխβАшኚዌխրиջ оφሁթул
Вፀвс φեηуሑ еԵዦቂслиው ተицοֆиሆΠխ λаσիሗа аτоσοςадАχዋթε кроκе υፐև
Агаγоф ዟኑδυቂа о крюρէΩζኝጁепс иբеս ፉиζՈщеጃու иռሡሙω
Odp: Jak facet nie wie czego chce?????// Tak naprawdę go nie rozumiem i chyba już nie chce rozumieC Wczoraj do mnie zadzwonił,ze jeszcze go nie ma w domu bo coś tam miał w pracy, ja mu odpowiedziałam, ze nie musi mi się tłumaczyć on, ze nie chce żebym się martwiła i takie tam. a dzisiaj napisał TYLKO jednego sms-a. Chcę zaufania. Ja tego potrzebuję. Braku strachu. Gdy jestem przy tobie i mówię, że będzie w porządku, bardzo potrzebuję, żebyś ty uwierzyła w to. Żebyś się nie pragną mężczyźni?Można z pewnością rzec, że ilu mężczyzn, tyle potrzeb. Ale czy można pośród nich wskazać takie, które dotyczą wszystkich? Wydaje się, że tak. Tylko… czy można w ogóle mówić o nich głośno?Podczas pracy nad pewnym tekstem mój rozmówca niezwykle szczerze odpowiedział na pytanie: Czego potrzebujesz w związku? Jesteście ciekawe? Zatem pozwalam sobie oddać mu głos:– Jest jedna potrzeba, którą prawie każdy facet ma. Ale dzisiaj nawet nie można jej artykułować. Bo jest feminizm, bo jest równouprawnienie, bo jest wyzwolenie…– O-o dopiero początek, a już wchodzimy na grząski grunt. Przecież lubimy równouprawnienie! Jakby to było bez prawa jazdy, możliwości głosowania i spodni? Ale – posłuchajmy dalej, co ON ma na myśli: – Facet chce być potrzebny. Chce zapewnić bezpieczeństwo. WOW, to brzmi tak dobrze, wszystko chyba jasne, właściwie można by zakończyć temat, ale… zdaje się, że jest tu ciąg dalszy:– Ale jeśli chcę zapewnić bezpieczeństwo, to chcę od kobiety jednej rzeczy – oho, no i przestaje być tak różowo. Mężczyzna jednak czegoś od nas chce. Nie wszystkie i nie zawsze to lubimy. Ale choćby z ciekawości, posłuchajmy o co kaman:– Chcęzaufania. Ja tego potrzebuję. Braku strachu. Gdy jestem przy tobie i mówię, że będzie w porządku, bardzo potrzebuję, żebyś ty uwierzyła w to. Żebyś się nie mógł być wsparciem w warstwie praktycznej, ale też w warstwie także:Singielko, masz za duże wymagania? A może wręcz przeciwnie?Pozwól mu być oparciemHmm… Nie takie złe to jego chcenie, a nawet… budujące. Tylko, dlaczego on właściwie o tym mówi?– Bo to działa w dwie strony. Facet chce być oparciem, ale chodzi też o to, żeby dziewczyna pozwoliła mu być tym oparciem. No i pozamiatane. Jak Wam się tego słucha drogie silne i twarde koleżanki? Czy potrafimy być i silne, i kruche jednocześnie? Czy w kimś może rodzi się bunt? Cóż, mężczyzna ma tu dobrą intuicję, bo też to wyczuwa:– W dzisiejszych czasach, kiedy ja to mówię, że chciałbym być oparciem, to jest zabronione z dwóch powodów. Po pierwsze, zaraz ktoś powie „ty jesteś szowinistą!Chcesz rządzić tą babą, pewnie chcesz, żeby siedziała w domu!”. Nie, nie chcę. Niech ona robi swoje rzeczy, niech ona pracuje, niech tworzy swoje życie, ale niech ma to poczucie stabilizacji. Jeśli ją wyrzucą z roboty, to niech wie, że ktoś druga rzecz jest taka, że dziewczyny sobie nie pozwalają, żeby ktoś był ich oparciem. Bo one chcą być full niezależne i to powoduje, że facet w związku często nie spełnia tej swojej potrzeby. Kiedy jest problem to dziewczyna chce udowodnić, że ona sobie w 100% z tym poradzi. Że ona nie potrzebuje tego momentu odpoczynku, wsparcia. A to jest coś, co każdy facet chciałby tu kropka drogie Panie. A może wielokropek, do przemyślenia…Czytaj także:3 mity o byciu singielką
Chce twojej bliskości, ale denerwuje się, bo chce wywrzeć na tobie jak najlepsze wrażenie. Gesty zakochanego mężczyzny bardzo często prowadzą do tego, by cię dotknąć. Zakochany facet będzie szukał różnych pretekstów, takich jak łaskotanie czy poklepywanie po plecach.

Piszę anonimowo. Chciałam sie wyżalić ale i podnieś na duchu wszystkie porzucone i zdradzone,niedocenione kobiety. Też sama jestem w takiej sytuacji,trafiłam na faceta świeżo po rozwodzie a w sumie jeszcze w trakcie,zdradzonego przez żone,który jak widzę sam nie wiedział jeszcze czego chce.. Był dobrym manipulatorem,w dodatku potrafił zadbać o kobietę,finansowo też bardzo dobrze,inteligentny,z poczuciem humoru i świetny w łóżku. Nasze dzieci,jego i moje też sie polubiły,jedyny minus to była odległość. Przynajmniej tak myślałam bo potem sie okazało,że dalej sie nie wyleczył z tej żony,ciągle o niej gadał,uprzykrzał życie i robił różne złośliwości,w naszym związku(może i krótkim) sam nie wiedział czego chce,najpierw nagabywał na moją nagłą przeprowadzkę potem twierdził,że nie czuje nic więcej ze potrzebuje czasu,był zazdrosny i nieufny..Moja cierpliwość sie skończyła,odwaliłam mu może i triche chamski numer(nie zdradziłam go żeby nie było) no i nastąpił koniec. Bardzo rozpaczałam(polubiłam tez jego dzieci i wkręciłam sie w wspólną rodzine),ale w końcu do mnie dotarło ze nie ma co rozpaczać,jego strata! Nie docenił mnie to inny to zrobi,a on niech dalej stalkuje żonke i pije sobie whisky w samotności. I przyznaje sie bez bicia to że był zamożny też mi imponowało,ale przede wszystkim na prawdè poczułam coś więcej i wiem ze on też,bo czułam to zwierzaliśmy sie sobie,byliśmy blisko..Nie zakochuje sie tak szybko więc nie moge mówić o wielkiej miłości,ale rodziło sie uczucie którego on nie docenił..Albo nie był gotowy. W każdym razie uświadomiłam sobie,ze to on bedzie w przyszłości żałował a ja mam zamiar sie dobrze bawić ?

L8xsKF.
  • tf87qtyr6w.pages.dev/322
  • tf87qtyr6w.pages.dev/369
  • tf87qtyr6w.pages.dev/173
  • tf87qtyr6w.pages.dev/325
  • tf87qtyr6w.pages.dev/347
  • tf87qtyr6w.pages.dev/165
  • tf87qtyr6w.pages.dev/120
  • tf87qtyr6w.pages.dev/206
  • tf87qtyr6w.pages.dev/143
  • facet nie wie czego chce